ADAPTACJA – czyli jak przetrwać trudne początki, gdy oczy puchną ze wzruszenia?
Cz. 2
Zapraszam Was gorąco na drugą część wpisu nt. przedszkolnej adaptacji, w którym opisuję nasze codzienne przedszkolne wyzwania. O czym starałam się pamiętać? Przeczytajcie.
1.) NIE STRASZYŁAM PRZEDSZKOLEM
Jeśli miejsce to ma się dziecku dobrze i przyjemnie kojarzyć, należy powstrzymać się przed komentarzami: “Jak dalej będziesz się tak zachowywał/a, to szybciej ciebie wyślę do przedszkola“, “Ja chyba jutro zawiozę cię do przedszkola, bo jesteś dziś taki niegrzeczny” (o znaczeniu słowa grzeczny/niegrzeczny piszę więcej w zakładce Być Rodzicem). To trochę tak jakbyśmy strzelali sobie w kolano. “Dlaczego mama/tato straszą mnie przedszkolem i robią z niego karę?” Kara nie jest dla dziecka niczym przyjemnym, wywołuje i potęguje lęk. Nie idźmy w tą stronę.
2.) STARAŁAM SIĘ RAZEM Z LILĄ KOMPLETOWAĆ WYPRAWKĘ PRZEDSZKOLAKA
Wspólne wybieranie kapci do przedszkola, pościeli, w której dziecko będzie spało podczas drzemek, worka na ubrania, ulubionej przytulanki może uczynić przygotowania do nowej przygody łatwiejszymi. Dziecko zyskuje zdolności decyzyjne, ma poczucie wpływu na swoje życie, czuje się ważne. Jeśli ma możliwość samo wybrać coś, co będzie mu służyło, pomagało, wówczas jego samopoczucie będzie lepsze.
Próbując oswajać nową sytuację, postanowiłam kupić specjalną teczkę w ulubionym kolorze Lilci, przeznaczoną na przynoszone przez nią z przedszkola prace. Wielokrotnie po powrocie ona sama wkładała swoje rysunki w poszczególne zakładki swojej teczki. Dziś oprócz niej mamy duże pudło, gromadzące przedszkolne skarby, których liczba rośnie każdego dnia 🙂 Dla mnie są to niezwykle cenne pamiątki, a moja córka ma poczucie, że to, co robi w przedszkolu jest ważne i warte zapamiętania.
3.) STARAŁAM SIĘ POWOLI, STOPNIOWO WYDŁUŻAĆ CZAS POBYTU LILCI W PRZEDSZKOLU
Początkowo zostawiałam Lilę na 1.5 – 2 h., co wydawało mi się czasem niezwykle długim. Pierwszy tydzień chodziła z ochotą, żywo zainteresowana wspólnymi zajęciami, nowością, wieloma, nieznanymi twarzami, dziecięcymi zachowaniami. Później przyszedł kryzys. Miałam wrażenie, że pierwsza euforia z powodu ciekawej zmiany minęła i dała o sobie znać ogromna, rozdzierająca ją tęsknota. Wielokrotnie w drodze do przedszkola oraz w szatni Lila pytała, czy przyjadę po nią. W trakcie jej pobytu upewniała się tym pytaniem, zadając je swoim paniom. Bardzo bała się tego, że zostanie w przedszkolu na zawsze i nikt jej nie odbierze. Jak często się dało, przy różnych okazjach (także w domu) mówiłam jej, że albo ja albo tata przyjedziemy po nią i że bardzo ją kochamy. Starałam się określić porę przyjazdu tak, by była w stanie bardziej ją sobie odzwierciedlić. Gdybym powiedziała, że odbiorę ją o 12 lub o 15 miałaby trudność. Nie wiedziałaby kiedy będzie wyczekiwana godzina 12 lub 15. Najczęściej mówiłam więc, że przyjadę po nią po obiadku (gdy zostawiałam ją na krótszy okres czasu) lub po owocku, podwieczorku (gdy zostawała na dłużej). Wówczas wiedziała, że gdy zje obiad lub deser, może oczekiwać na przyjazd mamy lub taty.
Po ok. dwóch – czterech tygodniach, zaczęłam Lilę zostawiać na czas drzemki. Okazało się jednak, że ona nie chce spać z dziećmi. Podejrzewam, że obawiała się usnąć i przegapić moment naszego przyjazdu. Szczęśliwie panie znalazły na to sposób i nie zmuszały jej do leżakowania “na siłę”. W tym czasie miała możliwość porysowania, poczytania książeczek lub zabawy ze starszymi dziećmi. Podczas dobrej zabawy czas zdecydowanie szybciej mija, w przeciwieństwie do nieudanej próby zaśnięcia (czuję to wielokrotnie, gdy targana różnymi myślami próbuję oddalić się do krainy snu – czas dłuży mi się niesłychanie). Być może moje własne doświadczenia pomogły mi lepiej zrozumieć, z jakim problemem i trudnością borykała się wówczas Lila wiedząc, że zbliża się drzemka.
4.) CZĘSTO Z LILĄ ROZMAWIAŁAM I ODPOWIADAŁAM NA JEJ RÓŻNE PYTANIA
Co prawda na etapie gwałtownego rozwoju mowy dziecka ilość pytań, jakie pojawiają się w trakcie całego dnia (a nawet godziny) jest ogromna, jednak warto przełknąć irytację i zmęczenie wywołane koniecznością udzielenia po raz kolejny tej samej lub podobnej odpowiedzi. Mózg dziecka niezwykle dynamicznie się rozwija. Aby zapamiętało ono gromadzone informacje, musi czasem kilka lub kilkanaście razy o coś dopytać, upewnić się, usłyszeć. Jeśli tylko wyraża swoje zaniepokojenie, lęk odnośnie przedszkola, warto z nim rozmawiać i przypominać, jak będzie wyglądał jego dzień, co będzie robiło. Z czasem przyswoi sobie wiele informacji. Początki bywają trudne. My z Lilą mamy za sobą setki takich rozmów oraz prób odpowiedzi na nurtujące ją pytania. I wiem, że trzecie tyle dopiero przed nami 🙂
5.) MAMY SWOJE RYTUAŁY PRZY POŻEGNANIU I POWITANIU
Gdy odwożę córkę do przedszkola, żegnam ją kombinacją poniższych słów: “Lilciu, życzę Ci miłego dnia, smacznego obiadku, baw się dobrze. Kocham Cię i pamiętaj, przyjadę po Ciebie“. Powtarzanie zestresowanemu dziecku, by było grzeczne, słuchało się pań, nie rozrabiało działa czasem odwrotnie do naszych zamierzeń. Potęguje lęk oraz presję, którą dziecko na sobie czuje, dodatkowo zmagając się z trudnymi uczuciami. Warto skupić się na tym co dobre i miłe – na fajnie spędzonym czasie, udanej zabawie, naszej miłości do dziecka itp.
Podobnie ma się rzecz, gdy odbieramy pociechę z przedszkola. Ja najbardziej lubię przytulić Lilę i powiedzieć jej: “Mmmm…. ale się za Tobą stęskniłam, cieszę się, że ciebie widzę. Miałaś dziś miły dzień?”
Zadawanie przy powitaniu pytań: “Byłaś grzeczna? Zjadłaś obiadek? Słuchałaś się pani? W co się bawiłaś?” najczęściej skazane jest na niepowodzenie. Na początku zdarzało mi się zalewać Lilę pytaniami. Jednak ona szybko mnie nauczyła, czego w danej chwili potrzebuje. Wielokrotnie podczas drogi powrotnej, dawała mi do zrozumienia, że nie ma ochoty na rozmowę. Z czasem nauczyłam się odpowiednio reagować, mówiąc: “Widzę, że potrzebujesz trochę pomilczeć.” Milczałyśmy więc obie, tak, by Lila mogła ochłonąć a nawet odpocząć od zgiełku i hałasu bądź trudnych dla niej w danym dniu sytuacji. Nierzadko dopiero podczas zabawy, przed snem lub na drugi dzień była gotowa, by opowiedzieć o swoich przeżyciach, uczuciach, trudnościach. Dziś sama często mówi mi w drodze powrotnej: “Mamusiu, potrzebuję chwilę pomilczeć“.
6.) JAK SIĘ POŻEGNAĆ?
W realizacji tego punktu nie jestem i nigdy nie byłam ekspertem. Przyznaję, że rozstania były dla mnie bardzo trudne i bolesne dla nas obu. Za jednymi drzwiami płakała ONA, za drugimi JA. Bywało, że przekazana pani, chwytała za klamkę i wybiegała za mną z budynku. Moje serce było w takich momentach wystawione na wielką próbę. Wielokrotnie pytałam w myślach siebie, czy dobrze robię, czy ona jest gotowa, czy udało się paniom ją uspokoić i zająć zabawą… Zwyczajnie za nią tęskniłam. Przerabiałam w głowie trzy lata, które zleciały w oka mgnieniu. Wiedziałam, że przedszkole to dla nas obu dobre rozwiązanie, ale miewałam wątpliwości. Gdy wybiegała za mną z sali, nie uciekałam jeszcze szybciej, by ograniczyć dramatyzm sytuacji. Często wracałam, schylałam się do niej lub brałam ją na ręce i powtarzałam: “Widzę, jak ci ciężko. Pamiętaj, że wrócę po ciebie, bardzo cię kocham, przyjadę“. To były główne słowa, które w jej stronę kierowałam.
Nie umiem poradzić, jak najlepiej przekazać dziecko w przedszkolu. Wiem jednak z pewnością, czego nie warto robić. Nie denerwować się na trudność dziecka w pożegnaniu się z nami. Nie krytykować go za uczucia, które ma słowami: “Przestań już płakać. Jak się zaraz nie uspokoisz, to zabiorę ci misia. Jesteś już dużym chłopcem, dużą dziewczynką, więc się uspokój. Zobacz na inne dzieci – nikt nie płacze, tylko Ty“. Warto uczyć dziecko, że jego uczucia są dla nas ważne, że je przyjmujemy, choć i dla nas bywają trudne. Warto mówić mu, co potencjalnie może czuć: “Boisz się, że nie przyjadę? Że będziesz bardzo za mną tęskniła? Że nikt Cię nie przytuli, gdy zrobi ci się źle, smutno, ktoś sprawi ci przykrość lub za mną zatęsknisz? Boisz się, że to będzie długo trwało?” Czasem przyjęcie i zaakceptowanie uczuć dziecka pozwala mu szybciej poradzić sobie z trudnościami. Być może za tydzień, dwa tygodnie lub za miesiąc, będzie mu łatwiej. Być może wtedy samo będzie w stanie opisać, co je przeraża. Z małymi, jeszcze nie mówiącymi dziećmi jest trudniej, gdyż mają problem z nazwaniem swojego stanu. Dlatego od najwcześniejszych miesięcy warto porządkować rzeczywistość dziecka mówiąc mu zarówno o tym, co się wokół niego dzieje lub będzie działo oraz wprowadzając je w zawiły świat uczuć. Przyznaję, że to spore wyzwanie, szczególnie jeśli rodzicowi trudność sprawia przyjęcie i zaakceptowanie dziecięcego sposobu wyrażania uczuć. Jestem przekonana, że nasza wytrwałość zaprocentuje szybciej, niż nam się wydaje. Wiem, bo po prostu to przeżyłam.
7.) BARDZO CZĘSTO PRZYPOMINAŁAM, ŻE ALBO JA ALBO MÓJ MĄŻ PRZYJEDZIEMY PO LILCIĘ
Lila wielokrotnie się pytała (zarówno u mnie, jak i u zajmujących się nią pań), czy po nią przyjadę. Określałam to jasno (po obiadku, przed drzemką, po podwieczorku), by łatwiej jej było sobie wyobrazić ten moment i czekać. Jeśli w danym dniu nie mogłam jej odebrać, mówiłam, że dziś przyjedzie po nią tata.
Strach dziecka przed tym, że już więcej nie zobaczy rodzica, że zostanie samo w przedszkolu bywa wręcz paraliżujący i odbiera trzeźwość myślenia. Mózg się uczy i uspokaja ciało dzięki informacjom, które są mu regularnie powtarzane. Na początku kilkanaście razy w ciągu dnia, by z czasem zmniejszyć swoją częstotliwość. Wiem z doświadczenia, że tylko nasza – rodziców wytrwałość, spokój i cierpliwe odpowiadanie na te same pytania może odnieść pozytywny skutek.
8.) DAWAŁAM LILI CZAS NA OCHŁONIĘCIE PO DNIU SPĘDZONYM W PRZEDSZKOLU
Ile było takich dni, w które po powrocie moim oczom okazywał się wściekły mały człowiek, który potrzebował czasu, by ochłonąć. Niekiedy wyraz wściekłości Lila dawała już w samochodzie, innym razem dopiero jak wróciłyśmy do domu. Widziałam, że odreagowuje, dochodzi do siebie. Zawsze pytałam, czy potrzebuje się przytulić. Gdy nie miała na to ochoty, odpuszczałam. Mówiłam: “Jak będziesz potrzebowała się przytulić, przyjdź do mnie“. Czasem nie przychodziła, dalej się złoszcząc. Czekałam chwilę a następnie znów szłam do niej i ponawiałam pytanie. Zwykle przy drugim podejściu była już gotowa, by się tulić i pobyć w moich ramionach. Tuląc ją, czułam jak powoli schodzi z niej złość i ciało odzyskuje spokój, pozwalając głowie wrócić do równowagi.
Inną odmianą tęsknoty, którą Lila próbowała nadrobić po pobycie w przedszkolu , była przemiana w dziecko, które nie umie zdjąć sobie butów, przebrać się, umyć sobie rączek. Potrzebowałam czasu, by zrozumieć, co przez swoje zachowanie Lila chce mi powiedzieć. Nauczyłam się odpowiadać na jej potrzeby, które wyrażała nie wprost. Mówiła mi: “Mamusiu, potrzebuję twojej bliskości, chcę, żebyś teraz Ty się mną zajęła. Cały dzień musiałam ze wszystkim radzić sobie sama, a teraz ciebie potrzebuję“. Próbowałam na różne sposoby – przez zabawę: “OK, ja Ci zdejmę lewy bucik, a Ty zdejmij sobie prawy“, “Ja umyję rączki Tobie a Ty mi“. Niekiedy udawało się w ten sposób nadrabiać zaległości po dniu spędzonym bez siebie. Czasem jednak córka potrzebowała 100% mojej uwagi i wsparcia. Tu nie ma sztywnych reguł i zasad – najważniejsze jest otwarcie się na potrzeby dziecka i wsłuchanie w to, co przez czasem trudne zachowanie, stara nam się powiedzieć.
9.) BAWIŁAM SIĘ Z LILĄ
Zabawa ma wiele funkcji, jednak szczególnego znaczenia nabiera właśnie dla przedszkolaka. Przedszkole bowiem to miejsce, w którym dziecko styka się z wieloma osobami o różnych zwyczajach, osobowości oraz zachowaniu. Bywa, że mały człowiek wraca smutny do domu i widać wyraźnie, że coś przeżywa. Jeśli nie chce o tym rozmawiać, można zaproponować mu wspólną zabawę (z wykorzystaniem zwierzątek, lalek, postaci z bajek, ludzików z plasteliny). Być może dziecko samo zainicjuje taką zabawę i zaprosi do niej rodzica. Warto w nią wejść. Dzięki temu możemy wiele się dowiedzieć o tym, co dzieje się w przedszkolnym świecie małego dziecka. W trakcie zabawy byłam wielokrotnie usypiana przez córkę podczas drzemki, dowiadywałam się, jak trudno czasem jej było, gdy usłyszała, że jakieś dziecko jej nie lubi lub nie chce się z nią bawić. Cenne są dla mnie dni, w które mam wspaniałą możliwość obserwowania, jak Lila układa wszystkie swoje lale na krzesełkach i organizuje im teatrzyk, zajęcia tematyczne, zaprasza do wspólnych posiłków, karmi, a niekiedy je dyscyplinuje. Bawmy się z dziećmi – taka zabawa umożliwi nam poznanie ich codzienności oraz trudności, z którymi muszą się zmierzać.
10.) NASZE SPOSOBY NA POJAWIAJĄCE SIĘ WYZWANIA
Ile było trudnych poranków… Nie liczyłam ich, starając się podejść do każdej sprawy zadaniowo. Moim celem było pomóc Lilci łatwiej przejść przez chwile ciężkich pobudek oraz niechęci do opuszczania bezpiecznych czterech ścian. Poniekąd pomagałam również sobie, gdyż Lilci złość czasem mi się udzielała. O własny komfort i samopoczucie psychiczne również należy zadbać, ponieważ zdenerwowany rodzic to w dużej mierze niespokojne, podenerwowane dziecko.
a.) “Mamusiu, nie chce mi się ubierać” – kto z Was przerabiał taki scenariusz? Poranek, w który wstaliśmy później niż zwykle i spieszymy się. Jak zachęcić dziecko do ubierania się? W okresie zimowym miałam wspaniały sposób, który działał za każdym razem. Ponieważ wieczorem nie przygotowywałam Lilci ubranek, robiłyśmy to z samego rana, a ja wyciągałam deskę do prasowania i żelazko, dając jej cieplutkie, wyprasowane koszulki, spodnie, bluzy. Ubierała się szybko, by nie stracić ciepła 🙂 W zimowe dni pomysł ten sprawdzał się za każdym razem. Doskonale zdaję sobie sprawę, że nie zawsze jest na to czas, dlatego moje pomysły potraktujcie jako przykład tego, co u nas świetnie się sprawdziło. Jeśli przed nami wiosenne i letnie poranki, można w celu zmotywowania dziecka do szybszego ubierania się położyć przed nim małą klepsydrę i zachęcić do ubrania się tak, by piasek nie zdążył się przesypać.
b.) “Mamusiu, dziś się złoszczę i mam ochotę kogoś uderzyć” – na ile potrafiłam, na tyle starałam się pomagać Lilci radzić sobie ze złością, smutkiem, żalem. Kiedy widziałam, że w danym okresie zmaga się ona z wściekłością, która ją samą przeraża, zakupiłam jej specjalnego gniotka (balon wypełniony mąką) i pokazywałam jej, jak może go ściskać, gdy czuje, że jej brzuszek i głowę wypełnia złość. Zupełnie przypadkiem odkryłam piłeczkę zawiniętą w siateczkę, przez którą po ściśnięciu wychodziły małe bąbelki. Lila pokochała swój “pochłaniacz złości”, uwielbiała mocno zaciskać pięści na piłeczce i łapać bąbelki, które wychodziły bokiem przez siateczkę. Gdy odbierałam ją z przedszkola miałam wspaniałą możliwość obserwowania, jak inne dzieci czerpią przyjemność ze ściskania jej piłeczki (na Internecie można je znaleźć pod nazwą “gniotek antystresowy-winogrono”). POLECAM 🙂
c.) “Mamusiu, dziś nie chcę się czesać” – ponieważ Lila ma długie włosy, trzeba je regularnie rozczesywać, by nie powstały kołtuny. Moja córka nie lubi czesania. Starałam się więc uczynić je czynnością przyjemniejszą, niż była wcześniej. Wymyślałam różne sposoby. Na czas plecenia warkoczy dawałam Lilci ulubione lale, które mogła przebierać. Innym razem oferowałam kartkę oraz naklejki do przyklejania. Zajmowały ją na długi moment czesania. Niedawno podczas czesania gram z nią w grę Dobble, z której obie mamy sporą frajdę, ćwicząc spostrzegawczość, zacieśniając więzi. Włosy dzięki temu zostają szybko uczesane.
d.) “Mamusiu, nie chcę dziś tego ubrać” – nie upieram się, kiedy córka nie chce ubrać jakiejś bluzki, spódnicy czy spodni. To jej ma być wygodnie w przedszkolu, więc pozwalam jej skompletować taki strój, w którym będzie się czuła zarówno swobodnie jak i kolorowo. To nic, że kłóci się to z moim poczuciem smaku, wierzę w to, że czasem kolorowe ubrania, które Lila sobie wybiera, poprawiają jej samopoczucie.
e.) “Mamusiu, nie chcę jechać, będę tęskniła” – aby pomóc jej w trudnych, pełnych lęku i tęsknoty chwilach dbałam o to, by Lila zawsze brała do przedszkola ulubionego pluszowego przyjaciela, do którego będzie mogła się przytulić. Niedawno znalazłam pluszowego małego misia, do którego można włożyć zdjęcie. Teraz Lila zabiera go ze sobą. W środku znajduje się moje i męża zdjęcie. Kiedy córka Lila poczuje tęsknotę, ma możliwość zerknięcia na mamę i tatę.
f.) “Jest jakby smutno, już po przebudzeniu” – na poranne smutki bywają pomocne wesołe nutki.
Gdy Lila budziła się rano pełna niepokoju i lęku przed nowym dniem, włączałam jej ulubione piosenki. Sama w gorszych chwilach słucham kojących moje uszy i głowę dźwięków. Być może dlatego uczę Lilę różnych, sprawdzonych przez siebie i na sobie sposobów na poprawienie samopoczucia. Nie zawsze pomagało, uważam jednak, że warto próbować i słuchać dziecka. Jeśli muzyka nie pomaga, nie należy męczyć nią dziecko na siłę.
Opisane sposoby są przykładem tego, jak próbowałam się docierać z Lilą i ułatwiać nam obu trudne poranki. Jak wspólnie uczyłyśmy się siebie. Każdy rodzic sam znajdzie swoje sposoby na pełne wyzwań sytuacje. Być może powyższe przykłady zainspirują Was do jeszcze innych pomysłów, które chętnie poznam 🙂
Operacja – adaptacja to proces niezwykle długi. Przynajmniej w naszym przypadku. Dopiero po 10 miesiącach (podczas których połowę czasu Lila spędziła w domu ze względu na przeziębienia i choroby) widzę, że jest radość z powodu codziennych wyjazdów do pań i dzieci. Podczas jazdy samochodem słyszę z jej ust: “Cieszę się mamusiu, że jadę dziś do przedszkola“. A gdy wchodzę z nią do środka, biegnie z radością do swoich koleżanek i kolegów. Nie każde dziecko w ten sposób będzie przechodziło adaptację. Być może u wielu z Was przyjęcie przez dziecko nowej sytuacji będzie zakończone sukcesem. Już na starcie.
Każdy młody człowiek ma swoją osobowość, temperament, zdolności do adaptacji. Niezależnie od tego, czy będzie ona łatwiejsza, czy trudniejsza, dobrze jest otworzyć się na sygnały wysyłane przez syna lub córkę. Warto dopuścić do siebie świat jego uczuć i emocji oraz uczyć je różnych możliwości odreagowywania własnej złości bądź frustracji (o sposobach wyrażania złości napiszę wkrótce w osobnym wpisie :)).
Trzymam kciuki za Was wszystkich i życzę udanego przedszkolnego debiutu 🙂