O dziewczynce, która liczyła szczęście…
Był wieczór. Czas usypiania Lilci. Szukałyśmy wspólnie książki do poczytania przed zaśnięciem. Moja ręka skierowała się w stronę Duni, co Lila przyjęła z ciekawością i ochotą. Jak zwykle położyłyśmy się obok siebie, przykryłyśmy kołdrą, Lila mocno się do mnie przytuliła i zaczęłam jej czytać. 135 stron tej wypełnionej ilustracjami książki czytałam Lilci powoli, dostrzegając, że nie przerywa mi w trakcie lektury, jak zwykle, gdy nurtują ją rozmaite kwestie, poruszane wątki, opisywane sylwetki bohaterów. Historię Dunii Lila wysłuchała w milczeniu, a gdy skończyłam czytać, drżącym głosem zapytała: “Mamusiu, a Ty pójdziesz do nieba? Ja pójdę razem z Tobą“… Kiedy odpowiedziałam, że mam nadzieję, iż tak szybko do nieba nie pójdę i jeszcze długo będziemy cieszyły się wspólnymi chwilami dodała: “Mamusiu, ja nie chcę, żebyś Ty poszła do nieba. Będę Ciebie pilnować“.
Niezwykle wzruszyła mnie ta książka. Ze łzami w oczach czytałam ją swojej córce. Jednocześnie bałam się, jak ona przyjmie opowieść o dziewczynce, której mama umarła (czyli poszła do nieba, do aniołków – tak zwykle tłumaczę Lilci zawiłe również dla mnie tematy, ocierające się o śmierć). Dunia mieszka z tatą i kotem Kotem. Dziewczynka liczy szczęście, wyłapując momenty swego życia, w których było jej dobrze. Jednocześnie mierzy się z trudnymi przeżyciami i uczuciami (takimi jak wyprowadzka ukochanej przyjaciółki i ogromna za nią tęsknota lub trudne, szkolne sytuacje rówieśnicze, których jest świadkiem i uczestnikiem).
Dziewczynkę wychowuje tata. To on uczy ją pływać. To on zaprowadza ją do szkoły i odbiera po skończonych lekcjach. To on wspiera w gorszych chwilach. I on boryka się z trudnościami, których jako czytelnik mogę się jedynie domyślać.
Dunia, jak przystało na dziewczynkę w jej wieku przeżywa świat całą sobą, pełnią swoich uczuć i różnorodności reakcji. Z wieloma wyzwaniami mierzy się sama na miarę swoich możliwości i stopnia rozwoju. Uczy się rozwiązywać problemy rówieśnicze. Metodą prób i błędów. Tak, jak na dany moment potrafi najlepiej.
W trakcie lektury pojawia się okazja, by poznać przyczynę braku mamy (“… mama zachorowała i musiała leżeć w szpitalu. Czasami wracała do domu. Siedziała wtedy na tarasie i odpoczywała (…) Pewnego wieczoru tata zadzwonił ze szpitala i powiedział, że mama odeszła. Dunia była tak mała, że nie rozumiała, co to znaczy”.)
Ten fragment poruszył mnie najbardziej. Mama Duni została opisana krótko (zapewne tak krótko, jak Dunia miała okazję się nią nacieszyć) oraz pokazana na ilustracji. Możemy ją zobaczyć, jak siedzi na plażowym fotelu, pod parasolem, trzymając w objęciach swoją malutką córeczkę. Ilustracja pokazuje szczęście zarówno mamy, jak i córki ujęte w niezwykle wymownej chwili. Chwili, którą moja Lila najbardziej lubi w tej książce oglądać. I choć po skończeniu czytania, moja córka stwierdziła, że ta książka ją bardzo zasmuciła i nie chce już do niej wracać, dwa dni później znalazłam “Dunię” na parapecie. Pomiędzy kartki Lila włożyła mniejszą książeczkę, aby zaznaczyć stronę, którą oglądała. Na ilustracji była opisana powyżej mama małej bohaterki, trzymająca ją w radosnych objęciach.
Bardzo długo bałam się sięgać po książki ukazujące mało bajkowy świat, w których poruszane były trudne dla dziecka tematy (śmierć, bieda, odrzucenie przez rówieśników, poważna choroba). Kierowałam się również reakcją Lilci, która w przypadku niektórych treści bywała bardzo emocjonalna (od dużej złości na jakiegoś bohatera po płacz).
Dunię wyciągnęłam z półki z ciekawością. Zastanawiałam się, czy to dobry moment. Wiedziałam, z czym może przyjść mi się zmierzyć. Instynktownie czułam jednak, że Lila jest już gotowa, by zmierzyć się ze smutnym wątkiem braku mamy. Tak też się stało. Lila chwyta tę książkę, ogląda obrazki i wskazuje mi rozdział, którego w danej chwili chce posłuchać. Zaczyna dopytywać i rozmawiać o tym, co ją interesuje. A książka ta daje bardzo wiele możliwości do dyskusji i rozważań. Pojawia się w niej wiele równoległych wątków, będących dobrym początkiem do rozmów.
Osobiście uwielbiam fragment, w którym jest opisana niezwykła relacja Duni z jej tatą (“Tata ciągle ją ratuje. Bez taty by sobie nie poradziła. Jakie szczęście, że go ma!”). Jego obecność daje dziewczynce siłę. Tata jest również symbolicznym łącznikiem pomiędzy mamą Duni a nią samą.
Wbrew rozmaitym, nie zawsze łatwym i przyjemnym emocjom, które może wywołać w czytelniku ta opowieść to historia o szczęściu zamkniętym w codzienności. W drobnych gestach lub z pozoru mało znaczących zdarzeniach. W dobrych, wartościowych relacjach międzyludzkich.
Myślę, że warto zarówno w dziecku jak i w nas samych pielęgnować radość z codzienności, z dnia dzisiejszego, z bycia TU i TERAZ. Pamiętając o tym, by doceniać każdy kolejny dzień, w którym możemy spotykać się w komplecie, słysząc swój głos, mówiąc o tym, że się kochamy i jesteśmy dla siebie ważni. Jakby jutra miało nie być.