Niby nic, a jednak… – czyli rzecz o emocjach

Czytam dużo książek o emocjach. Od dobrych kilku lat.

Mogę śmiało napisać, że kolekcjonuję wartościowe, w moim odczuciu, publikacje zarówno dla dzieci, jak i dla dorosłych w tym temacie. W każdej z nich odkrywam coś ciekawego. Coś co stanowi kolejną cegiełkę, kolejny brakujący element, który poszerza moje rozumienie świata uczuć i emocji.

Czy wiecie, że emocje i uczucia to nie to samo? Często oba terminy stosowane są zamiennie, jednak warto zwrócić uwagę na to, czym się różnią.

Emocje są składnikiem uczuć. Wiążą się z określoną sytuacją, wydarzeniem, momentem w naszym życiu. Gdy boimy się czekającego nas wystąpienia, możemy czuć tremę, stres, strach. Gdy byliśmy świadkiem wypadku, możemy czuć przerażenie. Przypadkowo wywołani do odpowiedzi możemy być zaskoczeni i niepewni tego, co za chwilę się wydarzy. Gdy ktoś narusza nasze granice możemy czuć irytację, złość. Gdy coś ważnego straciliśmy, może pojawić się w nas smutek. Emocje są dynamiczne niczym chmury przemierzające nieboskłon w wietrzny dzień. Pojawiają się w odpowiedzi na wydarzenie i zaspokojoną bądź niezaspokojoną potrzebę i odpływają, gdy sami lub z pomocą kogoś bliskiego wrócimy do równowagi. Mówi się o pięciu podstawowych emocjach, którymi są:

  • złość,
  • strach,
  • odraza,
  • radość,
  • smutek

Barwnie i obrazowo zostały przedstawione w bajce animowanej “W głowie się nie mieści”. Jednak emocje są jak tęcza. Mają różne odcienie i stopień nasilenia. W zależności od tego, jak bardzo zostaną przekroczone nasze granice lub jak długo pozostajemy na nie obojętni, potrafią przybierać na sile. Gdy na bieżąco staramy się je dostrzegać, nazywać i na nie reagować wówczas mogą przysiąść w naszym ciele i głowie na krócej, robiąc miejsce innym doznaniom.

Uczucia są czymś bardziej trwałym. Poszczególne emocje mogą być ich składnikami. Bywa, że źródłem niektórych uczuć wcale nie są emocje. Dobrze różnicę pomiędzy uczuciami a emocjami ukazuje MIŁOŚĆ. Jest uczuciem, któremu mogą towarzyszyć rozmaite emocje: radość, smutek, podekscytowanie, ciekawość, spokój, znudzenie, zaduma. Uczucia kojarzą mi się z czymś, co niczym jabłko – rośnie, dojrzewa. Gdy jest odpowiednio duże i soczyste, daje najpyszniejsze owoce. Wymaga dojrzałości i refleksji.

Dlaczego o tym piszę?

Ponieważ niedawno w moim domu pojawiła się bardzo ciekawa książka Wydawnictwo Znak Emotikon​ – “Emocje. Niby nic, a jednak…” Jej autorką jest Doktor Catherine Dolto (w książce udziela swych rad pod pseudonimem Dr CAT)

W swej opowieści posługuje się wiedzą z psychologii dziecięcej.

Czym jest wymieniona wyżej publikacja? Bardzo jasnym i dokładnie opisanym przewodnikiem po świecie emocji i uczuć. Ucieszyło mnie, iż pierwsze strony książki zawierają wyjaśnienie, czym emocje różnią się od uczuć. Ta różnica bywa niezwykle subtelna i nierzadko trudna do wychwycenia. Warto, już od najmłodszych lat, ćwiczyć się w rozróżnieniu tych subtelności.

“Emocje. Niby nic, a jednak…” to opowieść, z której zarówno dziecko, jak i osoba dorosła wyniesie sporą dawkę wiedzy i wspierających informacji. Jej początek stanowi metafora fal, które niczym emocje przepływają przez nasze ciało, zostawiając w nim ślad (w postaci przyspieszonego bicia serca, zaczerwienionej twarzy, ust, drżenia rąk). Podoba mi się powiązanie emocji z reakcjami ciała, których często nie dostrzegamy.

Do powstania emocji potrzebne jest przebycie pewnej drogi. Wyobraźmy sobie, że dzień rozpoczynamy na poziomie neutralnym. Z nadzieją, ciekawością, a może też radością na myśl o czekających nas atrakcjach (spotkanie z kolegą lub koleżanką, urodziny, wyjście na plac zabaw, wyjście do kina, ulubione lekcje tańca). W trakcie dnia dzieją się różne rzeczy, spotykają nas rozmaite sytuacje, które są silnie powiązane z naszymi potrzebami. Jeśli owe potrzeby są zaspokojone, wówczas jesteśmy w przyjemnym dla nas stanie ciała i ducha. Jeśli wiele potrzeb jest w naszej codzienności nieuwzględnionych, wówczas nasze ciało jest tym, które jako pierwsze na te sygnały reaguje. Gdy jesteśmy połączeni z ciałem, gdy ćwiczymy się w samoobserwacji, wówczas te subtelne sygnały z ciała możemy wyłapać i pozwolić im dojść do głosu. To daje nam pole do reakcji i zadbania o potrzeby. Jest to ważna, ale też wymagająca wzmożonej praktyki umiejętność. Umiejętność, której praktykowanie zajmuje lata. W jej nauce możemy towarzyszyć naszym dzieciom. Zarówno dostarczając wiedzy, wsparcia poprzez zabawę oraz lekturę publikacji, wyjaśniających, jak dbać o siebie w codziennych sytuacjach.

Książka – “Emocje. Niby nic, a jednak…” dzielą się na cztery części, opisujące różne zagadnienia:

1.) uczucia i emocje (w tej części dowiadujemy się, czym różnią się jedne od drugich. Poznajemy podstawowe wyzwania, które pojawiają się na naszej drodze do rozumienia uczuć.

Spodobał mi się fragment wyjaśniający, iż nawet trudne emocje są potrzebne:

“(…) strach jest niezwykle użyteczny – przestrzega nas przed niebezpieczeństwem i dzięki niemu stajemy się ostrożniejsi”.

Czasami w nas – dorosłych może pojawiać się pokusa, by trudne, silne w natężeniu emocje dusić w zarodku, ponieważ wyzwanie stanowi dla nas towarzyszenie w nich dziecku. Tymczasem warto młodemu człowiekowi przypominać, że nie ma emocji dobrych i złych. Wszystkie stanowią informację. Nie z każdymi będziemy się czuli komfortowo. Warto jednak potraktować je jak przybyszów, którym zależy na naszym dobrostanie i którzy swoim przybyciem chcą nas o czymś powiadomić. W tej części kluczowa jest informacja, iż “aby móc rozmawiać o swoich emocjach, musimy nauczyć się je rozpoznawać”. A to rozpoznawanie wymaga ćwiczeń, praktyki, wiedzy, systematycznego przyglądania się sobie i swoim reakcjom.

Kolejne części poruszają równie ważne zagadnienia takie jak: złość, rozumienie mocno zakorzenionych w nas pojęć: “grzeczności – niegrzeczności”, a także rozumienie źródła i pochodzenia kłamstw. Mamy okazję, wspólnie z autorką i naszym dzieckiem, zastanowić się, czy kłamstwo zawsze jest złe i kiedy można po nie sięgnąć. Bo można i czasem trzeba.

Każdą część kończy słowo od Dr CAT, która w kilku słowach wyjaśnia ważne ze swojej perspektywy zagadnienie i w sposób empatyczny tłumaczy zawiły świat uczuć.

Podoba mi się spójność ilustracji z opisywanym zagadnieniem. Poszczególne strony, niczym emocje są kolorowe, barwne, bogate w szczegóły. Ilustrowani bohaterowie swoją postawą, mimiką ukazują, jak barwne i różnorodne mogą być uczucia. Jak wyraz naszej twarzy może ukazywać poszczególne stany emocjonalne.

Można pobawić się z dzieckiem w zgadywanie, w jakim nastroju jest osoba na ilustracji a następnie podyskutować o tym, jak my wyglądamy w chwili silnych emocji. Jak wygląda nasza twarz, ciało. Jaka jest nasza postawa. Jak reagujemy na rozmaite sytuacje, które nas spotykają. To pierwszy, bardzo ważny krok do samoobserwacji. Okazuje się, że często jesteśmy nieświadomi tego, jak wyglądamy w chwili: złości, radości, smutku. Ja dowiedziałam się o wielu moich subtelnych gestach i mimice od mojej córki. Po raz kolejny przekonując się, że dzieci są naszymi najlepszymi nauczycielami.

Jeśli szukacie przewodnika po świecie emocji i uczuć, który w empatyczny a jednocześnie obrazowy, metaforyczny i ciekawy sposób oprowadza czytelnika po emocjonalnym świecie, bardzo zachęcam Was do zaproszenia opisywanej przeze mnie książki do Waszego domu. Naprawdę warto.
M!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *