Pobawmy się (z) książką – wyprawa na wieś
8 lat temu, gdy Lilcia miała kilka miesięcy, dopiero rozpoczynałam swoją przygodę z literaturą dla dzieci. Jak tylko zaczęłam zagłębiać się w świat propozycji dla najmłodszych, popadłam w zachwyt.
Ilość i różnorodność książek, które wówczas były wydawane budziła moją radość i wywoływała zaskoczenie.
Mięciutkie książeczki kąpielowe, książeczki kartonowe (czarno – białe, kolorowe, z samymi obrazkami, z niewielką ilością tekstu, metaforyczne, z dłuższymi historiami, wierszami klasyków).
Kartonowe, dźwiękowe, z zaokrąglonymi rogami.
Aktywizujące i zapraszające młodego czytelnika do interakcji.
8 lat później, gdy dzięki pojawieniu się mojego synka ponownie wróciłam do literatury dla najmłodszych, mój zachwyt nie ma końca.
Wspólnie z rocznym Nikosiem i 8.5 – letnią Lilą często wyruszamy do świata książek dotykowych, sensorycznych, interaktywnych, które obecnie cieszą się u nas największym zainteresowaniem.
W naszej biblioteczce szczególne miejsce zajmują książki Wydawnictwa Mamania.
1.) O serii Mała Biała Rybka pisałam i mówiłam Wam wielokrotnie, ponieważ jest to, w moim odczuciu, jedna z najlepszych serii dla maluszków (serii, z którą można rosnąć, ponieważ kryje się w niej tak wiele możliwości do wspólnego odkrywania z dzieckiem).
2.) Mamy niemal całą kolekcję kartonowych książek, których autorem jest Hector Dexet.
3.) Kilkumiesięczny Nikoś mocno był (i wciąż jest) zainteresowany kartonową serią “Wydaje mi się, że widziałem…” (niedźwiedzia, pingwina, lwa), którą najpierw ja mu pokazywałam (suwając palcem w wyznaczonych miejscach) i którą obecnie on sam powoli uczy się używać, manipulując odpowiednio swymi malutkimi rączkami.
4.) W naszym domu również kartonowa seria o psie Spocie cieszy się popularnością.
Gdy dowiedziałam się, że Wydawnictwo Mamania przygotowało nową kartonową serię “Mój mały świat”, bardzo się ucieszyłam. Tym bardziej, że tematyka obu części – “Na wsi” i “W dżungli” jest u nad obecnie najczęściej poruszana. Nikoś z zaciekawieniem słucha, jak mu nazywam różne zwierzęta i naśladuję odgłosy, jakie wydają. Powoli zaczyna po mnie powtarzać dźwięki – szczególnie te, które z jakiegoś powodu najbardziej mu się podobają.
Kiedy wydaje mi się, że już nic mnie nie zaskoczy, otwieram “Mój mały świat – Na wsi” i zaczynam oglądać poszczególne strony. Przewracam je, wysuwam, przesuwam, bawię się nimi z radością dziecka.
Dopiero przy drugim “czytaniu i oglądaniu” orientuję się, że nie wysunęłam wszystkiego do końca, ponieważ w jednej wysuwance kryje się kolejna. Bardzo lubię takie niespodzianki.
Część “Na wsi” jest spójna, ciekawa, idealna do tworzenia barwnych historii. Jej bohaterami są ludzie i zwierzęta, które możemy dziecku nazywać, dodając pasujące do nich wyrażenie dźwiękonaśladowcze.
Możemy opowiadać o życiu na wsi, zwyczajach jej mieszkańców, codziennych obowiązkach w gospodarstwie. Z pomocą tej książki możemy zachęcać młodego czytelnika aby wskazywał nam na ilustracji: kota, psa, owcę, zająca, traktor. Dowiadujemy się, jak wygląda dzień pracy na przykładzie jednego gospodarstwa.
Tego typu kartonówki wykorzystuję nie tylko do nauki i wspierania mowy, ale też do wspierania całościowego rozwoju dziecka. Z jej pomocą mogę uczyć kolorów, kształtów, relacji międzyludzkich, opowiadać o świecie i zwyczajach zwierząt, uprawie warzyw i dbaniu o rzeczy, ludzi, zwierzęta, które nas otaczają.
Dodam, że ta seria jest bardzo solidnie wydana (ma grube, kartonowe strony, zaokrąglone rogi oraz barwne, przykuwające uwagę ilustracje). Jestem pewna, że młody czytelnik znajdzie “Na wsi” wiele momentów do zatrzymania się i przyjemnego spędzenia czasu.
Ta część kryje wiele niespodzianek. Jestem ciekawa, czy wszystkie znajdziecie w trakcie pierwszego czytania, czy (podobnie jak ja) będziecie je odkrywać w trakcie kolejnych chwil z tą książką.
Dajcie proszę znać. Bardzo jestem ciekawa 🙂
M!