To właśnie ja…

Moje ostatnie poranki są do siebie bardzo podobne… Otwieram oczy i sprawdzam: “Boli tak samo, czy nieco mniej?”, jednocześnie zastanawiając się, czy odzyskiwanie formy zmierza w dobrą stronę. Zza drzwi dobiegają mnie rozmowy Marka i Lilci. Jej radosne pokrzykiwania w trakcie szykowania się do przedszkola…

Po chwili (tak, tak, dzieje się tak codziennie 🙂) słyszę kroki do pokoju, w którym leżę. Wchodzą ONI. Każde trzyma coś w ręku.ON zwykle talerz z kanapkami, dwa kubki termiczne (jeden z herbatą a drugi z kawą), obrane jabłuszka i witaminy. ONA rysunek, który chwilę wcześniej dla mnie zrobiła.Dziś otrzymałam uroczego kotka podpisanego, jak zawsze, “Dla Mamy”.

Od kiedy uczę ją czytać (bo bardzo mnie o to prosiła), wszędzie znajduje sylaby: Ma, Mo, Me, Mu, Mi, My…. Możecie sobie wyobrazić, jaką miała radość rozpoznając wyrazy w książce, którą czytałyśmy wczoraj do snu – “Wigilia Mamy Mu i Pana Wrony”.Świetna ta książka, choć mamy ją od dawna, dopiero teraz nas bawi i umila wieczory.Do tego stopnia, że wczoraj, zamiast usypiać, śmiałyśmy się w głos z tego, co ten Pan Wrona nawymyślał 🙂 Wiecie kiedy wiem, że książka bardzo JEJ się spodobała? Gdy w zaledwie chwilę po skończeniu lektury słyszę: “Mama, jeszcze raz”. Ucieszyłam się, że doceniła mój wysiłek.Starałam się być naprawdę wiarygodnym Panem Wroną i w tym celu nawet głos zmieniłam 🙂

Wracając do powyższego… nawet jeśli poranek zaczyna się jak kolejny dzień świstaka… nawet jeśli wiem, że przede mną długa droga powrotu do formy, to cieszą mnie małe rzeczy, wielkie gesty (troska bliskich i to, jak się mną opiekują).Cieszy mnie pierwsza, po długim czasie załadowana pralka, cieszy fakt, że zdążę wyjść do kuriera, by odebrać przesyłkę, że uda mi się chwilę posiedzieć…

A dlaczego to zdjęcie? Pomimo, że zrobiłam je wczoraj, nic nie traci na swojej aktualności…
Dlaczego takie? Ponieważ wychodzę naprzeciw temu, co idealne… Bo tak wyglądam z rana, tak często wyglądam w trakcie całego dnia. KOK jest zwykle bardziej “chlujny” niż ten z wczoraj. Taka czuję się często najbardziej prawdziwa… co nie oznacza, że nie lubię dobrze wyglądać i zadbać o siebie ?

PO prostu chodzi mi o to, że naprawdę nie zawsze musi być idealnie  Bo samo życie jest barwne, zmienne i często prawdziwie rozczochrane 

A Wam zdarza się w sposób rozczochrany kroczyć przez Życie?

Dobrego dnia Kochani 
M!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *