Obym zdążyła…
Dziś rano Lila wspomniała mi o swoim lęku przed moim odejściem. Że nie jest gotowa. Że nie chciałaby, abym umarła. Mam wrażenie, że ostatnio bardzo dużo o tym rozmawiamy. Staram się odpowiadać na jej pytania zgodnie z prawdą, z tym, co czuję, ale nie ukrywam, że śmierć, odejście to obszar, o którym trudno mi się myśli oraz mówi. Nie chciałabym przerwać tak wielu możliwości cieszenia się jej radością oraz byciem z nią tu i teraz, obserwując, jak się rozwija. Ciesząc się jej szczęściem, wspierając ją w smutku i trudnych momentach, w których nie rozumie życia bądź ludzkich reakcji, zachowań.
Pewnego wieczoru, gdy kładłam ją spać, przytuliła się mocno do mnie i zaczęła pytać, co by było, gdybyśmy (ja i jej tata) umarli. Co by się z nią stało. Kto by się nią zajmował. Kto by ją pocieszał. Kto by ją przytulał. Starałam się z nią o tym porozmawiać, dodając, że nawet gdy nie będzie mnie już na świecie i tak zawsze będę obok niej. Nawet, a może szczególnie wtedy, gdy będzie potrzebowała przytulenia, serdecznego uśmiechu, zapewnienia, że będzie dobrze. Lub przypomnienia, że jest w stanie osiągnąć wszystko, o czym zamarzy. Że będę ją zawsze kochała. Niezależnie od wszystkiego. Niezależnie od sukcesów lub porażek, lepszych bądź trudniejszych momentów. Bezwarunkowo, do końca świata i o jeden dzień dłużej. Że będę wiatrem, który będzie rozwiewał jej cudowne włosy lub promieniami słońca, ogrzewającymi jej twarz. Będę kroplami deszczu, towarzyszącymi w jej codzienności. Mówię jej to, co czuję. Bo głęboko wierzę w to, że nawet jak już mnie nie będzie, to w niezrozumiały także dla mnie sposób będę jej towarzyszką, aniołem, który roztoczy nad nią skrzydła i będzie czuwał. Będę jej wspomnieniem, powrotem do radosnych, wspólnych chwil, matczyno – dziecięcych szaleństw, poważnych lub (dla równowagi) zabawnych rozmów, przytulasów oraz wymiany zdań. Będę w jej oczach, szaleństwie, ruchliwości, rozmowności. W zamiłowaniu do książek, w zaciekawieniu ludźmi i otaczającym ją światem. W gestach i mimice, którą obserwuję każdego dnia.
Czasem, gdy Lila już uśnie, ja jeszcze leżę obok niej i wpatruję się w jej buzię. I marzę o tym, abym zdążyła…
– chwycić ją za rękę i pogratulować, gdy zakończy swoją przedszkolną przygodę;
– być tuż obok, z serdecznym, dodającym otuchy spojrzeniem, gdy przekroczy szkolne mury;
– towarzyszyć jej w rozwijaniu małych lub większych pasji (bez przymusu, że musi być JAKAŚ lub wcielać w życie moje dziecięco – młodzieńcze marzenia);
– obserwować, jak rozwija się jej fascynująca osobowość i dziewczęca siła, jak rozwija się cały jej człowiek (ten w środku – będący odzwierciedleniem świata uczuć, myśli, marzeń, rozterek) oraz ten na zewnątrz, pokazujący jej reakcje na rozmaite wydarzenia;
– wyposażyć ją w biblioteczkę 4, 5, 6, …. 18…. – latki i co jakiś czas obdarowywać ciekawymi książkami, które mogłyby ją zaciekawić, skłonić do rozmyślań lub dostarczyć przyjemności. Dla mnie największą radością jest wyszukiwanie oryginalnej lektury, oglądanie Lilci reakcji na zakupione dla niej książki i wspólne wyruszanie w ciekawą, czytelniczą podróż. Chciałabym, aby takie chwile trwały jak najdłużej.
– odprowadzać do krainy snu oraz prowadzić wieczorne refleksyjno – wspierające rozmowy, dzięki którym mam szansę lepiej ją poznawać;
– powtarzać jej jak najczęściej, że bardzo ją kocham i cieszę się, że jest;
– zapewnić ją, że wierzę w nią i życzę jej tego, aby w przyszłości robiła to, co będzie czyniło ją szczęśliwą kobietą. Że życzę jej, aby odkryła swoje pasje i nie bała się sięgać po realizację swoich marzeń. Że będę kibicowała jej działaniom.
– zabrać ją w miejsca, które z różnych względów są lub będą dla mnie ważne (tym samym pokazać mój świat i pozwolić odkrywać jej własny);
– kupić wspólnie z nią sukienkę na ważny bal;
– pokazać, jak ważna jest dla mnie i jak bardzo chciałabym, aby była ważna dla samej siebie. Aby potrafiła wsłuchiwać się we własne potrzeby, myśli, uczucia i dbać o swoją wewnętrzną równowagę.;
– nienachalnie towarzyszyć jej we wkraczaniu w dorosłość, odkrywanie swojej kobiecości, radzenie sobie z wyzwaniami, które ona ze sobą niesie;
– kupić długopis lub pióro szczęścia na ważne okazje, klasówki, sprawdziany;
– wspólnie z jej tatą pokazywać jej jak ważna w życiu jest miłość, wsparcie, szacunek, codzienna rozmowa, próby osiągnięcia kompromisu, umiejętność przepraszania się i wybaczania sobie;
– rozwijać się, zmieniać dla własnego dobra oraz lepszej kondycji i zdrowia całej naszej rodziny;
– napłakać się ze wzruszenia oglądając jej milowe rozwojowe kroki, przełomowe momenty, wyzwania, dokonania, sukcesy;
– być wystarczająco dobrą mamą (jak to Lila mówi – “mamą w sam raz”), która popełnia błędy, miewa gorsze dni, czasem reaguje nawykowo, w sposób, którego nie lubi. Mamą, która mówi o uczuciach i próbuje wraz z dzieckiem te uczucia nazywać. Mamą, która wieczorem znajduje ciszę i przygotowuje plan na kolejny dzień. Rozważa, jak to samo można by było powiedzieć w sposób bardziej budujący dla wszystkich. Ale też taką, która odpuszcza, gdy brakuje sił i zdrowia, dając sobie prawo do błędów i potknięć. Taką, która potrafi przepraszać. I kochać bezwarunkowo, bo na taką właśnie miłość każde dziecko i człowiek dorosły zasługuje.
M!