Mama, chodź uratujemy zwierzątka…

Kilka dni temu do naszego domu zawitała książka niezwykła. Zamówiłam ją dla Lilci z ciekawości, czytając wcześniejsze zapowiedzi oraz pierwsze, bardzo przychylne recenzje. Nie oglądałam jednak nagrań, na których można zobaczyć, jak książka prezentuje się w środku (widziałam tylko pojedyncze strony). Dlaczego? Nie chciałam sobie psuć radości z jej oglądania. Uwielbiam, gdy książka mnie zaskakuje, gdy mogę odkrywać ją po raz pierwszy, w sposób indywidualny, zaskakujący dla mnie samej. Lubię wspólnie z Lilą oglądać literaturę dziecięcą, obserwując jej reakcje, zaskoczenie, przyjęcie bądź odrzucenie danej publikacji.

W wypadku “Uratuj mnie”, której autorem jest Patrick George o żadnym odrzuceniu mówić nie można. Jak dobrze, że Wydawnictwo Bajka postanowiło uszczęśliwić tą cenną publikacją swoich czytelników 🙂

Pozwolę sobie zacytować słowa jednej z moich ulubionych autorek, które pięknie pokazują, jak można bawić się językiem, robiąc z niego cudny użytek. Ostatnia strona “Uratuj mnie” dzięki Małgorzacie Strzałkowskiej pozwala zrozumieć, jaki jest cel tej książki – uświadomić młodym i starszym czytelnikom, że niezwykle ważne jest:

“Aby niedźwiedź biegał w lasach,

delfin w wodzie sobie hasał,

by krokodyl spał bez obaw,

rekin się w głębinach chował,

kura znała zapach trawy,

lis uciekał dla zabawy,

słoń wędrował przez pustynię,

tygrys czaił się w gęstwinie,

łoś jadł świeże liście z drzewa,

żółw na piasku się wygrzewał,

pies był naszym przyjacielem – trzeba przecież tak niewiele…”

Ta opowieść pozbawiona jest słów. Słowa nie są tu w ogóle potrzebne. Każdy czytelnik, nawet ten najmłodszy, ma szansę odczytać niebywale poruszający przekaz – szanujmy prawa zwierząt – do życia, cieszenia się własnym ciałem, futrem, wolnością, swobodą, naturalnym dla siebie środowiskiem. Zamknięcie, ucisk, męczenie, ograniczanie przestrzeni, zupełnie im nie służy. Na ilustracjach nie ma brutalnych scen, wywołujących w dziecku lęk i strach. Jest pewna przenośnia, możliwość zobaczenia różnicy pomiędzy życiem w zamknięciu, uwięzieniu, umęczeniu a swobodnym, nieskrępowanym funkcjonowaniu tam, gdzie to życie powinno być w rozkwicie. Lila bardzo szybko zrozumiała, co ukazują dwie części książki, jakie możliwości daje foliowana strona (pomaga ratować zwierzęta, zmieniając ich życie, odmieniając smutny los). “Mama, idziemy ratować zwierzęta?” pyta mnie Lila, chwytając książkę i zachęcając do wspólnej lektury. “Idziemy” odpowiadam, bo dla mnie nie jest to zwykła wyprawa, lecz szalenie ważna podróż z przesłaniem. Przewrócenie zafoliowanej strony to jedynie symbol. Dobrze, aby stanowił dobry początek do ważnej rozmowy z dzieckiem na temat pomagania, wrażliwości na krzywdę innych, oddania słusznej sprawie.

Każdą stronę, na której ukazane jest zwierzę w nienaturalnym dla siebie, niewygodnym i opresyjnym środowisku opisujemy z Lilą wspólnie, próbując ustalić, dlaczego to nie jest dla niego dobre miejsce. Snujemy fantazje i opowiadamy, w jakim miejscu dane zwierzę będzie się czuło najbezpieczniej i najszczęśliwiej. Lila oglądając stronę z reniferem, powtarza, prawdziwie poruszona: “Reniferku, Twoje miejsce jest w lesie lub przy Świętym Mikołaju”.

Podobnie jest, gdy ogląda zdjęcie butów zrobionych ze skóry krokodyla. Choć krokodyl to zwierzę, które zwykle wywołuje w niej strach, lęk i chęć przewrócenia kartki, w tej książce chce patrzeć, co dzieje się w momencie, gdy ratuje zielonego szczęśliwca.

Również oglądając biedne, liczne, ściśnięte w szarym, ponurym pomieszczeniu kury, próbuje jak najszybciej przenieść je do przyjaznego dla nich środowiska – tam, gdzie również znoszone przez nie jajka będą szczęśliwsze 🙂

Największe emocje wywołuje u niej oglądanie pieska, wyrzuconego do kosza. Folię z pieskiem odwraca najszybciej, starając się uwolnić małe zwierzątko z niewygodnej dla siebie sytuacji.

W naszym domu pies jest stale obecny, towarzyszy Lilci od jej pierwszych dni. Nasi bliscy również mają czworonogi (psy, koty), Lila jest więc do nich bardzo przywiązana i kocha je szczerą, dziecięcą, entuzjastyczną miłością. Staramy się jej pokazywać, w jaki sposób można pomagać zwierzętom. Gdy widzimy, że dzieje się im krzywda, próbujemy reagować, wzruszamy się, gdy dostrzegamy ich trudny los.

Na koniec lektury próbujemy jeszcze wskazać, które zwierzątko szczególnie potrzebuje ratunku. Lila zwykle wskazuje papużkę, która siedzi w klatce.

Książka “Uratuj mnie” może stanowić doskonały początek do rozmowy na temat tego, co w życiu naprawdę ważne. Może zachęcić do przemyśleń, w jaki sposób warto pomagać zwierzętom w potrzebie lub nie przykładać się do ich cierpienia. Sposobów jest bardzo wiele. Książka to dobry start, natomiast własny, dobry przykład to najcenniejsza lekcja dla dziecka 🙂

Polecam serdecznie.

M!

 

 

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *