Na mówienie “kocham cię” nigdy nie jest za wcześnie. Może jedynie być za późno….
Ta myśl towarzyszy mi często wieczorem, kiedy odprowadzam córkę do krainy snów. Najczęściej w trakcie czytania przerywam na chwilę i mówię jej, że bardzo ją kocham i cieszę się, że jest. Robię to również wtedy, gdy ona już zaśnie. Gaszę lampkę, całuję ją w czoło lub policzek i przypominam: “Kocham cię Lilciu. Śpij dobrze i spokojnie.” Nawet jeśli już śpi, to czuję, że jej uszy przyjmują dźwięk i mózg przetwarza te słowa.
Myślę , że dobrze jest mówić o tym, że się kocha. Dziecko, męża, rodziców (jeśli oczywiście czujemy, że kochamy). Dobrze jest patrzeć na siebie z serdecznością. Można ją dostrzec w pełnym aprobaty, sympatii i ciepła spojrzeniu, którego potrzebują zarówno dzieci, jak i osoby dorosłe. Uśmiech w oczach, które na nas patrzą potrafi niezwykle wzmocnić i zbudować drugą osobę. Poprzez samo spojrzenie możemy się czuć kochani. My – dorośli – nawet nie zdajemy sobie sprawy , jak często marszczymy brwi i czoło w odpowiedzi na zachowanie dziecka lub myśli, które się w nas pojawiają. Ono patrzy i to widzi. Żaden nasz grymas, zmartwienie mu nie umknie. Lila potrafi wyczuć moje emocje bezbłędnie. Czasem mi o tym nie mówi, czasem jej zachowanie mnie o tym informuje. Bywa niespokojna, drażliwa lub potrzebuje się przytulać. Albo wykrzykuje nagle: “Magnolia” i ze śmiechem patrzy na mnie. To nasze sekretne hasło Lila wie, że magnolia to moje ukochane drzewo. Gdy widzi moje zastroskanie, podchodzi do mnie, wypowiada magiczne słowo i rozbrajająco się uśmiecha. Pociesza mnie, próbuje rozweselić przyjemnymi dla mnie myślami, obrazami. Wiem wtedy, że potrzebuje… mojego uśmiechu, przytulenia, uwagi, ciepła. I bardzo rozczula mnie ta jej dziecięca umiejętność, wrażliwość, czujność. Staram się jak najczęściej wsłuchiwać w siebie i własne potrzeby, aby móc wyjść na przeciw potrzebom Lilci. Bycie rodzicem to nieustanna praca nad sobą i samoświadomością. Po to, by być po prostu dobrym, ważnym także dla siebie, rodzicem. Oraz człowiekiem (kobietą, mężczyzną) umiejącym dostrzegać również własne potrzeby, marzenia, cele, pragnienia. Takim , który nie wzbrania się przed swoim smutkiem, troskami, jak również przed radością, szczęściem i miłością.
Miłością, która mieszka także w rękach oraz palcach. W dodającym otuchy uścisku i przytuleniu. W postaci dłoni położonej serdecznie na ramieniu z niewymówionymi słowami: “Dasz radę, wierzę w Ciebie, kocham cię”. W przyjacielskim złapaniu za rękę.
Miłość jest w naszym pełnym radości uśmiechu, skierowanym w stronę bliskiej nam osoby. Lila jest bardzo głodna mojego uśmiechu, lubi go widzieć i bardzo go potrzebuje.
Miłość jest również w umiejętności przyznania się do błędu i powiedzenia przepraszam – nie tyle słowem (choć i ono bywa potrzebne), ale przede wszystkim czynem. Dziecko najszybciej nauczy się go używać, gdy będzie miało przestrzeń dla siebie, czas i gotowość, aby przeprosić. Gdy będzie miało możliwość obserwować, jak my – dorośli przepraszamy tego małego człowieka oraz nas samych (czasem ja męża, czasem mąż mnie). Dziecko potrzebuje rodzica prawdziwego, który potrafi się przyznać do błędów, nie boi się mówić o swoich słabościach, nie boi się przepraszać. Nie mam tu na myśli obciążania dziecka naszymi problemami. Chodzi mi o bycie rodzicem autentycznym, będącym blisko własnych uczuć oraz potrzeb.
Miłość jest także w słowach. Nie wiem, czy zauważyliście, ale dzieci mają niebywałą łatwość w wyznawaniu rodzicom miłości. Bywają chwile, gdy mówią to bardzo często. Bywają sytuacje, kiedy spotykają się z zawstydzeniem dorosłych, którzy (szczególnie w miejscach publicznych), wolą tych słów nie słyszeć. Nie wiedzą, jak zareagować, nie chcą, by ktoś inny to słyszał. W tym wypadku warto wychodzić poza swoją strefę komfortu i odpowiadać – zarówno słowem, jak i serdecznym, pełnym miłości spojrzeniem, przytuleniem, ciepłym uśmiechem, że my również mocno kochamy.
Lila wyznaje nam miłość w bardzo różnych miejscach, często zupełnie nieoczekiwanie. Te słowa potrafią się pojawić w sklepie, w windzie, w toalecie, w drodze do miasta, podczas obiadu, podczas kąpieli Lilci, podczas czytania bajki. Widzę ją także wtedy, gdy szykuję dla Lilci jakąś przekąskę lub danie, na które bardzo miała ochotę. Czuję momenty, w których ona uważnie mi się przygląda, myśli o czymś i nagle dodaje: “Kocham cię mama”. “Ja też cię bardzo kocham Lilciu” – najczęściej jej wtedy odpowiadam. Zarówno w domu, jak i w sklepie, czy toalecie. Żeby wiedziała. Że się tego nie obawiam, że można mówić o uczuciach, że jest dla mnie ważna. Tymi słowami staram się ją zawsze odprowadzać do jej przedszkolnej grupy. Aby wiedziała. Aby to było słowo, które da jej siły na cały dzień. Od tego rozpoczynam (gdy życzę Lilci miłego dnia i przypominam, że kocham) oraz gdy kończę dzień (ciepłymi słowami na dobranoc). Bo, tak jak ostatnio pisałam, nigdy nie wiem, jak długo przyjdzie nam cieszyć się sobą i po prostu BYĆ. A jedno, najważniejsze, o czym chcę, aby ona zawsze wiedziała, to to, że mama ją i jej tatę bardzo kochała…
M!